Halina Birenbaum
Wiersze
Halina Birenbaum
Collection of Poems in Polish
Halina Birenbaum
"Nie
o kwiatach"
(Not about flowers) BUS, Kraków 1993
"Jak można w słowach"
poems (How possible in words?) Centrum Dialogu, Kraków-Oświęcim 1995
"Echa dalekie i Bliskie -
Spotkania z młodzieżą"(Echo
from afar and from near – meetings with the youth) ( Znak, POM
Kraków 2001
"Niepoetyckie wiersze" "Non-Poetic Poems" - Poems Never Published Before
1
"Niepoetyckie wiersze" "Non-Poetic Poems" - Poems Never Published Before
2
Wiersze z tomika „Nawet gdy się śmieję”
"Nawet gdy się śmieję" poems (Even when I Smile) KAW, Rzeszów 1990
Halina Birenbaum
Spis wierszy
Mój temat
Tak, znów piszę na ten temat. Odpowiadam z góry na to krytyczno-lekceważące pytanie-zarzut wszystkim, którzy mnie nim obdarzają, cz też obdarzą w przyszłości. To jest mój główny temat, temat życia i śmierci, i ludzi w latach okupacji hitlerowskiej, i zagłady oraz niezliczonych refleksji z lat późniejszych, powojennych. Wspomnienia i odczucia z owego okresu nie przestają mnie absorbować. Ci, którzy urodzili się czy urodzą później – muszą o nich wiedzieć, a nie wszyscy, którzy przeżyli, potrafią je przekazać. Mówię to dziś z całą, nie charakterystyczną dla mnie, pewnością siebie, a także i niemałą dozą goryczy i gniewu.
Piszę wciąż o tym, opowiadam uczniom w szkołach. Właściwie więcej opowiadam niż piszę, gdyż oni wolą raczej ustne relacje – mniej kwapią się potrudzić nad książką...
Wracam z takich wystąpień wyczerpana fizycznie i duchowo. Czuję, że pozostawiam duszę i serce u swych słuchaczy. Cały dzień już potem nic nie mogę robić, nie udaje mi się zasnąć, ani wrócić do otaczającej mnie rzeczywistości. Dopadam słodyczy, jem i piję wszystko, co mi jest zabronione. Pragnę być sama, płakać, pisać... Wydaje mi się nagle, że wszystko mi wolno, skoro zdołałam przeżyć ten koszmar i zmierzyć się z nim na nowo, opowiadając o nim przed tyloma słuchaczami. Wypełnia mnie w takich chwilach przekonanie, że jestem niezwyciężona, potężna!
I mam wrażenie, że moi słuchacze (lub czytelnicy) przeżywszy tę opowieść, czują to samo.
15 listopada 1988
Z recenzji Witolda Malesy
Krajobraz wojennego getta stał się jedynym tematem tych wierszy, w porównaniu z którym wszystko inne jest bezbarwne i bez znaczenia. Przeżyty w dzieciństwie lęk o najbliższych i własne życie jakby nie ustąpił do dziś i nadal trwa. Autorka nie jest też tak zupełnie pewna, czy jej obecne życie jest całkowicie spokojne i bezpieczne, i czy ona w ogóle ma prawo do spokoju i bezpieczeństwa. Jej przeszłość zakorzeniona jest w teraźniejszości, nie można się od niej wyzwolić. I choć mamy tyle książek, wierszy i filmów o zagładzie polskich Zydów, to jakby zabrakło w nich właśnie tego elementu, który może być największym atutem omawianych wierszy, decydującym o ich oryginalności i autentyźmie. Autorka nie buduje żadnej poetyckiej wizji. O stale przeżywanym od nowa dramacie mówi zwyczajnie i po prostu. Czasami jej teksty przestają być wierszami, zamieniają się w opowiadanie, nowelę czy artykuł z dziennika.
Autorka miała 10 lat, gdy wybuchła wojna. Przeżyła warszawskie getto i kolejne obozy zagłady. Z komory gazowej wyszła żywa tylko dlatego, że właśnie zabrakło gazu. Kula esesmana przeszyła jej ciało parę milimetrów od serca. Nie raz wygrzebała się spod martwych ciał, by znów cudem ocaleć.
Zycie Pani Haliny jest wielką ironią losu, ale to właśnie ona żyje. Wtedy, w getcie, nikt nie przepowiadał jej życia. Tymczasem z wielo-osobowej rodziny ona przeżyła. Jak radzi sobie z takim bagażem przeżyć? Jak odbiera swój cud ocalenia?
Dzisiaj autorka mieszka w Izraelu. Założyła rodzinę, ma dom, dzieci... O swoim domu powie w wierszu „Mój dom to ogród kwitnący”: „Mój dom jest wspaniały (...) jest twierdzą bezpieczeństwa, Mój dom to miłość – to moje istnienie”.
Ale przeszłość w niej żyje. Cokolwiek robi, robi z myślą o TAMTYCH, którzy zostali zgładzeni w hitlerowskich obozach śmierci. Czy ONI ją widzą? Czy cieszyliby się razem z nią? A co powiedzieliby o jej synu, wnukach...? I znów teraźniejszość miesza się z przeszłością, i mija kolejna bezsenna noc.
Poezji pani Haliny Birenbaum nie sposób oceniać. Już przed pierwszym wierszem, ba, nawet przed odautorskim wstępem umieszczonym na skrzydełku, pojawia się między nami bariera nie do przebycia. Tą barierą jest rodzaj przeżyć, ich głębokość i skutki na dzisiaj nieporównywalne, i daj Boże, aby się nigdy porównywalne nie stały.
Już samo zetknięcie się z tą małą, skromną kobietą, która jeszcze dzisiaj wygląda jak dziewczynka jest czymś nierzeczywistym, jak nierzeczywistym staje się wszystko, co przeżyła.
A jednak to prawda. Każda linijka jest dokumentem tych zbrodni. Choć zarazem i świadectwem, że ludzka wytrzymałość wynikająca z chęci życia jest bezgraniczna.
Halina Birenbaum wydała w 1967 roku w „Czytelniku” wstrząsającą książkę „Nadzieja umiera ostatnia”. Drugie wydanie tej książki uzupełnione i poprawione, ukazało się w 1988 roku. Na podstawie tej książki nakręcono w Izraelu film zatytułowany „Z powodu tej wojny”. W bieżącym roku (1990) podpisała w Czytelniku umowę na drugą część wspomnień. Od paru lat publikuje swoje wiersze w polskiej i izraelskiej prasie. Pisze je już od lat, ale dopiero teraz zdecydowała się na wydanie ich w książce po polsku.
Jolanta Barylanka
Halina Birenbaum
Pierwszy Dzień stycznia 1945-1985
wtorek południe
pierwszy dzień roku 1985
piszę z przyjemnością tę świeżą datę
na ławce w ogrodzie, w miejscu nie swoim
przed przychodnią szpitalną
mam tu wygłosić referat o czasach Zagłady
przyszłam za wcześnie, więc
schwyciłam chwilę aby
zaznaczyć tę nową datę, udowodnić sobie
że jestem że żyję
w ten dzień przed czterdziestu laty
strzelił we mnie esesman w Oświęcimiu
celewoł w serce, ale chybił o kilka milimetrów
i tak jestem znalazłam się tutaj
w to zimowe słoneczne po południe
szłam szosą i rozmyślałam o tym wszystkim
obok przechodziły z hałasem dzieci szkolne
i odrazu porównanie:
wówczas chodziły do szkoły tylko
dzieci aryjskie –nas naziści łapali na ulicach
by wepchnąć do wagonów bydlęcych
i wysłać na śmierć do gazu!...
a tu teraz żydowskie dzieci z teczkami
jak wszystkie inne
a ja śpieszę wygłosić referat przed studentami
o okropnościach które wówczas szalały...
wtedy nie wolno mi było być dzieckiem odrazu by zabili
dziś - żyję w cieniu tego odebranego dzieciństwa
opowiadam o nim –
Halina Birenbaum
Ona tam czekała (wiersz także w tomiku „Echa dalekie i bliskie – spotkania z młodzieżą). http://www.fundacja.znak.com.pl/files/birenbaum.pdf
Ona
czekała na mnie tam przy drodze
wiedziała, że kiedyś przyjdę
odczuję wszystkimi zmysłami
matkę swą, piękną i młodą
Ona czekała na mnie tam przy drodze na Majdanku
naprzeciw baraku "dezynfekcja" – pieców krematorium
przybyłam z daleka po czterdziestu latach
a Ona stała tu, jak wtedy – mimo swej śmierci
jak w ów dzień rozstania:
czarnowłosa, niewysoka
długi lok zwieszony nad czołem
i włosy skręcone w wałek okalający głowę
policzki czerwone, oczy wielkie, rozszerzone brakiem snu
zęby białe jak perły odsłaniają uśmiech
najwspanialszy na kuli ziemskiej – uśmiech matki
usiłujący uspokoić dziecko
u wrót komory gazowej i pieców do spalania
szeroki płaszcz pepito okrywa Jej ciało
i mnie w niego wtula, aby w tym piekle
w chwili przedostatniej
wpoić moc ludzkiego ciepła i promień ukojenia
w miejscu, z którego wyjść można było jedynie
jako dym z komina
przybyłam tutaj znowu
z innego kraju, jako dorosła kobieta
i ta sama dziewczynka, którą byłam wtedy,
którą Ona tak kochała i tak drżała o jej los
– wchodząc na żwir tej drogi poczułam obecność Jej postaci
biegłam ku Niej ile tchu w piersiach,
i, jak wtedy, zatrzymałam się nagle, stanęłam
oszalała z bólu i bezradności, pojęłam
– oderwali Ją ode mnie i nie będę Jej miała nigdy!
Majdanek – dziś uśpione królestwo śmierci
razem przywieźli nas tutaj, a teraz stoję sama
obejmuję Jej postać, dotykam
i tonę w tym bólu, że
Ona
czekała na mnie tam przy drodze
wiedziała, że kiedyś przyjdę
odczuję wszystkimi zmysłami
matkę swą, piękną i młodą
Ona czekała na mnie tam przy drodze na Majdanku
naprzeciw baraku "dezynfekcja" – pieców krematorium
przybyłam z daleka po czterdziestu latach
a Ona stała tu, jak wtedy – mimo swej śmierci
jak w ów dzień rozstania:
czarnowłosa, niewysoka
długi lok zwieszony nad czołem
i włosy skręcone w wałek okalający głowę
policzki czerwone, oczy wielkie, rozszerzone brakiem snu
zęby białe jak perły odsłaniają uśmiech
najwspanialszy na kuli ziemskiej – uśmiech matki
usiłujący uspokoić dziecko
u wrót komory gazowej i pieców do spalania
szeroki płaszcz pepito okrywa Jej ciało
i mnie w niego wtula, aby w tym piekle
w chwili przedostatniej
wpoić moc ludzkiego ciepła i promień ukojenia
w miejscu, z którego wyjść można było jedynie
jako dym z komina
przybyłam tutaj znowu
z innego kraju, jako dorosła kobieta
i ta sama dziewczynka, którą byłam wtedy,
którą Ona tak kochała i tak drżała o jej los
– wchodząc na żwir tej drogi poczułam obecność Jej postaci
biegłam ku Niej ile tchu w piersiach,
i, jak wtedy, zatrzymałam się nagle, stanęłam
oszalała z bólu i bezradności, pojęłam
– oderwali Ją ode mnie i nie będę Jej miała nigdy!
Majdanek – dziś uśpione królestwo śmierci
razem przywieźli nas tutaj, a teraz stoję sama
obejmuję Jej postać, dotykam
i tonę w tym bólu, że
jestem taka mała i bezradna
stoję tutaj znowu
naprzeciw komory gazowej i krematorium za późno zgaszonego
bezsilna, jak wtedy, choć wolna...
usiadłam na tej ziemi przy drodze,
rozpłakałam się na głos, do nieprzytomności
bez wstydu, bez opanowania
i tulę się do cienia mojej Matki
trzymam się go wszystkimi siłami
zdecydowana wziąć go do domu za morze
mimo że właściwie pragnę pozostać tutaj
ze swoimi łzami
nie wiem, jak wróciłam sama
gdy Ona została tam w tej ciszy śmiertelnej
byłam zdrętwiała
tylko spazm wstrząsał mym ciałem
obcy Polak, pracownik muzeum, przeszedł obok mnie
ze wzgórza przy drodze zawołał:
– "Kogo ci zabili tutaj, że tak rozpaczasz?"
nie dostawszy odpowiedzi – odszedł
zwrócił się do mnie w języku ludzi żyjących
a ja byłam z wizją mojej Matki
z Jej cieniem w przestworzach
z Jej śmiercią na Majdanku – a może i moją...
30 sierpnia 1986
Halina Birenbaum
Domki długie, puste
bielą śniegu pokryte
jak z szalonych legend
jakby czyjąś ręką wyryte...
Cisza wokoło, nie ma żywych
nie ma martwych – wszystko jest czyste
jak we śnie białym, naiwnym...
Tylko wieżyczki wartownicze przypominają
i druty kolczaste
- one także białym śniegiem udekorowane...
obrazy, obrazy specjalistów
Moje oczy widzą, czego nie ma na fotografiach
światy inne moje oczy widzą
tam gdzie zamordowano życie
Ja jestem w legendach każdego z tych
domków długich
śnieg przeistacza się w ogień dla mnie
staje się czerwony, czarny, błotnisty...
I płacz straszny wylewa się na nie – na mnie
łzy pokrywają wszystkie obrazy
jak deszcze złowrogie burz
dzikich, strasznych!
Napisane po pokazie obozu Auschwitz w telwizji izraelskiej, 26.02.1985. Z
Halina Birenbaum
Miałam przyjaciółkę w Warszawskim Getcie
miałam przyjaciółkę w getcie warszawskim
czarnowłosą wysoką dziewczynkę
o śniadej cerze
mądrzejszą ode mnie, ładniejszą –
mieszkałyśmy w przyległych pokojach
na Nowolipiu pod numerem 30
na krótką przed likwidacją getta
- nieraz w kryjówkach
podczas wściekłych łapanek
zatapiałyśmy cierpienia w czytaniu
czasem, w nieliczne wieczory spokojne
pisałyśmy –
pewnego razu postanowiłyśmy
zmierzyć się
kto napisze lepsze wypracowanie
temat: „nasze życie w getcie”
sędziowie: dorośli domownicy
nasze mamy, moja bratowa
i jej ciocia z wyższym wykształceniem
moja przyjaciółka napisała o swym proteście
o żarliwym marzeniu
zemsty strasznej
o cudzie nowej potęgi żydowskiej
która stanie się niezbitym faktem!
ja opisałam prawdziwy obraz, ponury
o tym co widziałam wokół siebie
bez żadnych dodatków upiększeń
bez iluzji czy
gorszych przepowiedni
również w fantazjach nie byłam mocna
jak ona
jedynie wierna faktom, rzeczywistości
moje wypracowanie uznano za lepsze
przyjaciółka przegrała... nie tylko w pisaniu
zginęła wraz z całą rodziną w Treblince
została spalona doszczętnie
i jej górne marzenia
a ja wciąż trwam w ponurych opisach
i będę trwać w nich aż do końca swych lat
nie ma na to rady -
Halina Birenbaum
mówią że są gorzkie
gryzące duszą dławią
wypalają oczy żłobią zmarszczki
boją się ich wstydzą
uważająje za znak słabości
zniewieścienia
wyraz żałoby nieszczęścia choroby...
uciekają przed ich widokiem
ukrywaje je
dla mnie najgorzej wtedy
gdy ich nie mam
gdy wysychają we mnie ich źródła
znaczy to że już nie czuję
nie umiem się wzruszać
nie umiem się cieszyć ani martwić
znaczy że o nic nie walczę
nie zdobywam niczego
niczego nie pragnę nie doznaję
nie obchodzi mnie nikt
i ja nie obchodzę innych
a więc kamień – trup za życia!
mnie są konieczne łzy
muszę czuć ich gryzący płomień
za powieką
ich mokry ciepławy ślad na policzku
i ten skurcz krtani, dreszcz ciała
przyśpieszone bicie serca poprzedzające
przyjście łez –
muszę czuć dobre ciepło ich serdeczności
i palący ból ich goryczy oburzenia protestu
muszę je widzieć
w oczach drugiego człowieka jako
odzwierciadlenie i oddźwięk wzruszenia które
jest we mnie
i rodzi się w drugim dla mnie
dla mnie łzy to skarby
to oczyszczenie z kurzu życiowego zła
codzienności pogardy zmęczenia
łzy dla mnie są odrodzeniem narodzeniem
łzy to szczerość prawda
to cierpienia ludzkie i ludzkie szczęście
łzy to dusza ludzka
nieraz zraniana zgorzkniała zbolała
a nieraz radosna promienna
nigdy kamienna –
mnie konieczne są łzy
by czuć w pełni
że żyję posiadam serce
i jestem na prawdę
Człowiekiem
Herzliya 1967
Halina Birenbaum
kiedy byłam mała
lubiłam zadziwiać matkę
podczas jej nieobecności
sprzątałam mieszkanie niech
się ucieszy gdy wróci
- mama rzeczywiście się zdumiewała
całowała mnie serdecznie
do swej przyjaciółki mówiła:
„kiedy córeczka moja dorośnie –nie będę
się więcej trudziła, ona mnie zastąpi doskonale”
słuchałam tych słów z dumą
tak bardzo pragnęłam już być dorosła...
ale kiedy dorosłam
cudem ocalałam z koszmaru Zagłady
Jej już nie było – w kramatorium Majdanka
została spalona
moja pomoc na nic by się jej nie zdała
8 marca 1983
Halina Birenbaum
Niezwykła majowa noc (Echa też...)
W pokoju jest cicho, przytulnie.
Miarowe bicie zegara miesza się z równym oddechem śpiących spokojnie dzieci.
Niezwykła noc, gdyż – jak nigdy o tej porze w Izraelu – na dworze leje deszcz.
Ciężkie krople uderzają o dachy i szybko spływają po szybach. Świeże, chłodne
powietrze wypełnia mieszkanie. Owinęłam się kołdrą, głowę wtuliłam w ciepłą
poduszkę i wsłuchuję się w szum tej nieoczekiwanej ulewy. I nagle...
Leje deszcz. Ciężkie chmury pokryły niebo, przesłoniły sobą świat. Nieprzerwane
strugi wody spływają na ziemię. Na placu obozowym stoją rzędami tysiące
znękanych, wycieńczonych ludzi.
Nogi zdrętwiałe w przegniłych, podartych butach, grzęzną w błocie. Woda przesiąka przez nędzną odzież, spływa po głowach, po twarzach, po niemal nagich, wychudzonych ciałach. Dreszcze zimna i kurcze głodu wstrząsają ludźmi. "Aufzejerki", odziane w ciepłe mundury i długie, nieprzemakalne płaszcze, z olbrzymimi kapturami, pilnują, z bronią u boku, abyśmy stali równo. Porządek musi być!
Mijają godziny. Niebo staje się coraz ciemniejsze, ulewa wzmaga się i wzmaga. Dziesiątki ludzi, omdlałych lub już martwych, padają bezsilnie w błoto. Nikt nie reaguje. Deszcz zmywa łzy, ból, wszelkie uczucia. Nieprzytomne oczy spoglądają uparcie na wąskie drzwi baraków. Na ustach błąka się nieme pytanie: jak długo jeszcze? Kiedy nadejdzie kres tej męki?
Nagle – komenda: klęczeć! Wszyscy na kolana! Z nadludzkim wysiłkiem wyrywamy zmartwiałe nogi ze śliskiego bagna. Z trudem udaje się zgiąć zesztywniałe kolana i klęknąć w błocie. Kamienie wbijają się w ciało, kalecząc do krwi.
I znów komenda: ręce do góry! Klęczeć równo! Wziąć po dwie cegły do każdej ręki! A deszcz leje jak z cebra. Wiatr wyje i chłoszcze. Zapada noc.
Na placu klęczą, wśród trupów, w grząskim błocie, tysiące ludzi, zaciskając w męce usta do krwi. Łzy i krew mieszają się z błotem i śmiercią od hitlerowskiej zarazy.
W pokoju jest cicho, przytulnie. Czy to był sen? Nie, to był Oświęcim! To krople
ulewnego deszczu w spokojną, majową noc przeniosły mnie znowu do obozu Zagłady.
1967
Halina Birenbaum
nadjechało nowe niebieskie auto
przez głośnik wołanie:
„Alte zachen!” Alte Zachen!”
obcy akcent żydowskich słów
inny towar...
byłam małą dziewczynką gdy
lubiłam przypatrywać się takim handlarzom
przez okno naszego mieszkania w Warszawie
- chodzili po podwórkach
biedni pochyleni – gruby wór na plecach
śpiewali, błagali:
„Alte zachen! Alte szyjech!”
„Alte brojt! Alte chale!”
„Stare rzeczy kupuję! Stare buty
stary chleb! starą chałkę!”
chodzili z domu do domu, z podwórka
na podwórko –
dawali grosze dostawali grosze
zimą latem – dźwigali swe wory swą
biedę, mozolny trud
i śpiewali soczystym żydowskim językiem
„Alte zachen” kupuję „alte szyjech, alte brojt!”...
również w getcie ale tam daremnie
nastawiali czapki wyciągali ręce
wyczekiwali
może coś zrzuci ktoś z okien
wszystkich zgładzono –
ich wołanie jednak unosi się dalej
w martwym języku żydowskim
(nie przez znawcę jidisz)
sprawne auto z głośnikiem przejeżdża ulicą
i wołanie: „kupuję starzyznę – alte zachen, alte zachen”...
dziwne nowoczesnym sposobem
a jednak podobne
do handlarza z workiem
którego widziałam przez okno domu
w dzieciństwie
w Warszawie biednych Zydów
tak daleko – tak dawno...
19 siernia 1982
Halina Birenbaum
Chciałam napisać coś
o numerze wyrytym
na ramieniu - mój dowód osobisty z Oświęcimia
On jest w moim mięsie
ze mną wciąż i tak już
od lat. Nie zbladł, nie wypłowiał
żadna cyfra się z niego nie wymazała
Czy on mi przeszkadza? Nie, mnie nie
jestem już tak przyzwyczajona
jakbym go miała od urodzenia
Ale czasem, gdy zwraca uwagę
kiedy znajduję się w obcym gronie
i spoglądają na niego
płoszy
Nie lubię być w centrum uwagi
Czuć badające spojrzenia, ciekawskie, zgadujące
napiętnujące
W takich chwilach kłopotliwych pytań
pełnych politowania
(Albo jeszcze gorzej pełnych zainteresowania -
wysokością odszkodowania opłacanego przez Niemców)
Pragnę, żeby zawsze
panowała zima, gdyż
Wtedy wszystko zakrywają długie rękawy.
Halina Birenbaum
Dziewczynka z lat Zagłady (Tomik Echa...)
widzę siebie zawsze jako
ową małą dziewczynkę
czuję ją w sobie niepoprawnie
również u progu starości,
pamiętam ją, utożsamiam się z jej postacią
wszystko inne oddalam, zapominam -
jaka wielka jest we mnie ta wieczna dziewczynka
która nie chce utonąć w cieniu lat i zdarzeń
która pędzi za mną szlakiem moich wszystkich dróg
wciąż zmartwychwstaje od nowa z tej
przeszłości ogromnej i teraźniejszości w jej cieniu
- i dyktuje mi, podpowiada
nie pozwala mi się otrząsnąć – stać się dorosłą
nie ma końca jej opowieściom,
nie ma końca jej opowieściom
Ona nie umrze nigdy i nie zniknie we mnie
ta mała-wielka dziewczynka
z lat zagłady
6.10.1985
Halina Birenbaum
w chwilach wielkiego smutku lub radości
ogarnia mnie chęć
zapłakać na głos – i zawołać:
Mamo, czy Ty mnie widzisz, czy mnie widzisz, Mamo?
istnieję, przeżyłam
wyrosłam sama, upilnowałam zasad, które mi wpajałaś
zbudowałam dom, rodzinę
dzieci na świat przyniosłam
wnuki, których Ty nie poznałaś...
wychowałam synów, przyzwyczaiłam do potraw,
które Ty przyrządzałaś
i ich smak tak lubiłam!
i zawsze, we wszystkich sytuacjach – pytałam
samą siebie
co Ty powiedziałabyś, Mamo, gdybyś widziała, albo:
czy Ty o tym wiesz, czy mnie widzisz, Mamo?
prosta
zwykła kobieta
Matka kochana!
chciałam być do Ciebie podobna!
dążyłam do tego, Twą postać nosiłam przed sobą
jestem mniej od Ciebie odważna i cicha, ale wierna
miłości
i wszystkiemu, co we mnie wpoiłaś...
Ty zostałaś wyrwana z tego świata tak młodo!
teraz już jestem od Ciebie starsza
jestem babką – czy Ty o tym wiesz?
czy Ty to sobie wyobrażasz – czy widzisz to?
ale nie tylko stąd wynika moje wzruszenie,
które przywraca mi Twoje imię
czy wiesz, Mamo, że ukazała się książka,
której Ty jesteś bohaterką
napisała ją ta mała dziewczynka "Stamtąd"
czy Ty ją widzisz, Mamo? Czy ją słyszysz?
Tak bardzo chciałam się cieszyć
a tu łzy...
czy mnie widzisz, Mamo?
Kwiecień 1983
Halina Birenbaum
tego lata
chodziłam po warszawskich ulicach
znów byłam dzieckiem
cieniem siebie sobą z wtedy –
cieszyłam się każdym kamieniem i murem
opłakiwałam w nich siebie i Ich
byłam żywa i umarła
kroczyłam po trotuarach
i pod nimi
w gruzach strychów i piwnic
kryjówek
pośród szczątek spalonych nadziei
ostatnich oddechów
dymów grozy
rozkwitłej zieleni wolności
Ich niewidzialnymi prochami
i moimi
tego lata...
15 grudnia 1986
Halina Birenbaum
19 kwietnia przed czterdziestu laty
19 kwietnia – przed czterdziestu laty
w zimną noc ciemną straszną
moja matka zerwała ze mnie kołdrę
budziła potrząsała...
W noc wielkanocną w getcie warszawskim
to było
moja mama wzburzona
nagliła a równocześnie uspakajała
dodawała otuchy
uśmiechem bladym otulała
zaprowadziła do bunkra w podziemia
i wszczepiała poczucie nadziei -
wokół murów tłoczyli się nazistowscy mordercy
jak ściana stalowa zamykająca życie
uzbrojeni, potężni w swym brutaliźmie -
przed czterdziestu laty spadła na nas
ta legenda straszliwa
- dziś dotykam swego ciała słucham
własnego oddechu –
czy to ja jestem? owa dziewczynka? kobieta?
która wtedy nie została uduszona spalona?
w ową noc wielkanocną noc koszmaru i
żydowskiego powstania?
Dzisiaj to tylko data, jeszcze jedna
w kalendarzu –
1983
Halina Birenbaum
byłam tam znów
wolna
uwięziona swym istnieniem
latami
wśród kolczastych drutów
ścisłą przynależnością
do wspomnień z piekła –
byłam tam znów
ta sama i inna
dziecko – matka – babcia
moja, ja
kamień i morze łez
nie mogę wrócić tam myślami
nie mogę przestać myśleć
przyszłam tam znów
nie wyszłam stamtąd
nigdy
25 grudnia 1986
Halina Birenbaum
istnieją fakty które należy opisać
pragnie się tego bardzo
ogarnia entuzjazm gdy zasiada się do stołu
a zamiast tych zapisuje się inne ...
chciałam napisać o moim Ojcu
o dzieciństwie ale
coś zniweczyło moją wolę
może to pamięć a może strach
albo się postarzałam?
w każdym razie nie jest to moją winą
nie mam nawet fotografii Ojca
nie mam jej nawet w wyobraźni
a groby nie mówią
zresztą w Treblince wcale nie istnieją!
chciałam opisać swego Ojca z dni szczęśliwych
a zamiast tego – napisałam rzeczy straszne!
7 marca 1984
Halina Birenbaum
ciąży na mnie
stos wczorajszej grozy
życia w jej szponach
krzyczącego
dławiącym szamotaniem się
o następną chwilę
o jeszcze jeden oddech
o strzęp niemożliwej wiary
w przetrwanie –
ciąży na mnie
cisza zagłuszającego Dziś
grobowiec wspomnień
i własna pamięć
przeraźliwie świeża
niezmiennie
1986
Halina Birenbaum
tutaj –
w tych spalonych ciałach
w kościach rozsianych
popiołach
w chmurach dymu
wygasłych pieców niewygasłej przeszłości
pozostali Oni –
żywi zwykli ludzie
drżący
kochający
zdrętwiali w napięciu
piekielnych sytuacji
w bezkresie oczekiwania –
brnęli
poprzez bagna swych losów
i przekazali
poprzez ogień i śmierć
nieśmiertelną wartość
ducha ludzkiego
wielkość o nieznanych dotąd rozmiarach –
tutaj
15 stycznia 1987
Halina Birenbaum
W
getcie warszawskim mieliśmy sąsiadkę.
mieszkała w wynajętej kuchni,
w mieszkaniu wdowy – dentystki,
gdzie i my wynajmowaliśmy pokój.
Były nas tam cztery rodziny
sublokatorów właścicielki mieszkania,
sparaliżowanej od szoku bombardowania Warszawy.
Kobieta była niska, cicha
pamiętam też jej męża.
pracował na przymusowych robotach.
Po pewnym czasie widziałam,
jak jej brzuch powiększał się.
Wszyscy szeptali coś,
złościli się na to ośmielenie...
A jej mąż chudł i chudł,
nogi mu opuchły,
zaczął leżeć w łóżku.
Zimno i ponuro było w ich mrocznej kuchni,
głód dokuczał im straszliwie.
Ta mała kobieta kręciła się wśród nas,
prosiła o jałmużnę.
Jej mąż spuchł cały
– i tak też jej brzuch...
Kiedy dziecko się urodziło –
ojciec już nie żył.
Ona dalej błagała o pomoc,
pukała do drzwi z niemowlęciem w ramionach,
owiniętym w szmaty.
Maleństwo wrzeszczało.
Potem jego płacz osłabł, ścichł.
Opuściły go siły –
matka nie miała mleka ani co mu dać jeść
– i zmarło.
Potem ona też znikła, skonała.
Powód był ten sam!
A wtedy w getcie jeszcze nie było to najgorsze:
nie wywozili jeszcze ludzi
do komór gazowych na zagładę.
Wtedy to był tylko początek...
12 marca 1983
Halina Birenbaum
Dopóki wspominamy Ich Oni żyją
Minęło już wiele lat
Nie brak spraw teraźniejszych,
palących
Trudno jest słuchać o owych
okropnych dziejach
Powracać do nich, opowiadać i przypominać
Jednak czuję, że musimy
Dla siebie – i dla tych, których tam zabili!
Dopóki ich wspominamy
Oni jeszcze są żywi
Dopóki myśli się o nich i cierpi
Dopóki nie milczy się i nie godzi z losem –
Na przekór i pomimo lat!
7 lutego 1983
Halina Birenbaum
Dzisiaj są urodziny mojego Brata ale on zginął
w Auschwitz, przed czterdziestu laty,
w selekcji wyznaczony na lewo – na śmierć.
Trudno mi już wierzyć że On w ogóle istniał...
Dwudziestoletniego zabrali go do krematorium.
Ja
wtedy byłam małą dziewczynką,
więźniarką w Birkenau.
Ledwie pamiętam jak On wyglądał,
nie mam nawet Jego fotografii!
W
moim domu w getcie wszyscy bali się,
że mój los będzie najgorszy,
że mnie pierwszą przeznaczą na śmierć...
Być
może mieli rację.
Pod wieloma względami zostałam Tam z nimi.
Pewnym jest, że nie zdążyłam być dzieckiem.
Pokolenia minęłam w straszliwym pędzie,
zmieszałam się z żywymi i martwymi Stamtąd.
Ja – ta mała niezdara rodziny – dziś potrafię żyć,
być Jej godna, czcić Ją,
przekazywać Jej obraz, wymiawiać Jej imię,
pamięć o Nich przekazywać innym.
Dziś mój brat mógłby być ojcem, dziadkiem,
moje dzieci mogłyby mieć wujka...
One nigdy nie widziały twarzy swych bliskich,
ale wiedzą od kogo się wywodzą – i pamiętają!
Może nie daty ich urodzin i kiedy ich zamordowano,
nie pójdą na ich groby, których nie ma nigdzie.
Lecz będą Ich opłakiwać, czcić, przypominać,
ich zasłyszane imiona – zapamiętają.
Mój
brat będzie żyć w ich sercach,
W postaciach ich dzieci i dzieci ich dzieci.
To
nie to samo!
On został zamordowany młody, w pełni życia.
I tego nie da się zwrócić.
Dziś data Jego urodzin
a Jego tak dawno już nie ma – żadnego po Nim śladu!
Wiatry noszą Jego popioły rozproszone
i będą je rozwiewać
do końca świata i czasu.
Czy
mnie wolno podpisywać się nowym imieniem,
istniejącym, żywym?
Czy to jestem ja?
Czy ja kiedyś miałam Brata? Przed tak wielu laty?
Tak wychodzi według dat, liczb dni, miesięcy...
Te wracają co roku, nawiedzają mnie –
Bez Najdroższych.
30.11.1982
Halina Birenbaum
opowiadam o dalekiej przeszłości nie dlatego
że utkwiłam w niej
nie dlatego że muszę
referowanie o Zagładzie nie jest moją profesją
ani moją intencją żyć bez kresu w żałobie
- ja również pragnę dobrze żyć ale
to znaczy dla mnie
pamiętać o prawdziwych wartościach
o Tych którzy byli!
kocham Dziś gdyż kochałam Wtedy
pamiętam przeszłość bo droga mi jest teraniejszość
opowiadam dlatego że chcę utwalić
Pamięć!
Halina Birenbaum
Drzewa widzą i słyszą wiele
Wchłaniają w siebie zakrywają
Ale nawet gdy szumią –
Milczą
Nie
opowiadają o tym czego
Były świadkami
Nie
mówią
Ani o rzeczach wspaniałych co
W ich cieniu się działy
Ani o strasznych –
Pną
się do światła
Jak my słońca są spragnione
W ciemnościach zamierają
Wysychają od brutalności
I milczą – zawsze milczą
Cieniem tajemniczym otulają
Zacierają równo ślady
Miłości i zbrodni –
...
także w Auschwitz
Rosły pięły się ku niebu
Wchłaniały w siebie
I krzyk i ogień i dym
I uparcie milczały –
A
ja
Gdy mnie wśród nich prowadzono
Odnajdywałam w nich znak życia
Dowód isnienia
Mnie wzbronionego
Wpatrywałam się w drzewa
Wdychałam ich zapach zmieszany
Z zapachem palonych ludzi
Przekazywałam im oczyma moje pragnienia
Mój krzyk o życie
O wiarę
Że ono będzie i dla mnie
Możliwe
Modliłam się o zachowanie śladów
Że byłam kiedyś na tym świecie...
Wielu jak ja spowiadało się tu drzewom
Błagało o pamięć
Pragnęło wspiąć się na ich wierzchołki
By odlecieć
Ich
ślady zaginęły zatarte
Rozwiane
A
drzewa to wszystko widziały słyszały
I swym zwyczajem
Rosły zieleniły się – i milczały
Nie
płakały nad ludzką męką –
A może śmiały się tam?
Upiły się zapachem palonych ludzi
Piekielnym czarem zaczarowane?
I stały się czymś innym
Niż dotąd były?
One ciągle milczą –
Mnie małej dane było przeżyć
By opowiedzieć
O nazistowskich niemieckich potworach
O ludziach, o drzewach-świadkach
O
ich niezmiennym milczeniu
Wobec każdego widoku
Wobec każdego zdarzenia
Jednak
Kochałam i kocham drzewa
Ich cieniom powierzam
Mój ból tęsknotę marzenia –
W
ich szumie jednoczę się
Z moimi Bliskimi
Straconymi
Ze
światem
Który kiedyś istniał
I został zburzony
I ja w nim – My
W
tej podniosłej ciszy drzew
W ich niepoprawnym tajemnym milczeniu
Wtedy była nadzieja
A dziś jest
Ukojenie
1998
Halina Birenbaum
w kibucu było wesoło uroczyście
goście młodzież światła
śpiew śmiech pyszne przysmaki
radość – i przedstawienie -
śmiałam się z nimi radowałam
ale słyszałam swój głos
był mi znany i jakby należący do innego
człowieka...
numer na moim podramieniu zdumiewał obecnych
wyjaśniałam
i czułam cień siebie w sobie jak kroczy obok mnie
- nigdy już nie będę sama
ręka w ręka kroczy ze mną moja przeszłość
Szoa
2 sierpnia 1984
Halina Birenbaum
Nawet kiedy jesteś martwy (w tomiku Jak można w słowach)
nawet kiedy jesteś martwy - jesteś
nawet kiedy jesteś martwy nie odchodzisz
jest twoje ciało
jest proch
twoja obecność w myślach
w wizjach przesuwających się przed oczami
w przymusie pamiętania, w tęsknocie i bólu -
w przekleństwie i nienawiści
jedynie dla siebie nie istniejesz
reszta toczy się tak samo
nie ma absolutnego zniknięcia
martwi wplatają się w żywych
nie ma nicości
nawet kiedy jesteś martwy
jesteś
Halina Birenbaum
dziękuję
za miłość która się objawiła
za jej odczuwanie
dziękuję że jej doznałam
że również do mnie się zwróciła
dziękuję za tę radość ogromną
za szczęście dumy dobrej
dziękuję za swe istnienie
że tą grozę przemogłam!
6 marca 1985
Halina Birenbaum
w owych czasach które Wy staracie się
i nie możecie sobie wyobrazić –
gdy rzeczy małe były ogromne
a wielkie stały się nieważne zbędne
gdy wyłącznie życie posiadało wartość
ono tylko
było drogie!
w owych czasach
gdy kilogram chleba i kartofel kupowano
za amerykańską monetę błyszczącą lub zieloną
kiedy łza była więcej niż brylant rzadki – a uśmiech
misterną zagadką
wtedy nauczyłam się czym jest na prawdę dobroć
a czym siła zła –
owe czasy to świat cały pojęć
czy Wy możecie to pojąć
czy też nie –
12 marca 1983
Halina Birenbaum
Między liniami wiersza (tomik Echa także)
między liniami wiersza
jest wolny oddech
narodziny
narastające życie
chwili –
między liniami wiersza
nie grozi mi śmierć
strach depresja
otępienie
więdnienie
między liniami wiersza jest
tyle przestrzeni!
Halina Birenbaum
Mówią, że byliśmy zobojętniali w getcie
mówią że w gettach byliśmy zobojętniali
zatraciliśmy uczucia od ogromu grozy
może powiedzą też że już
byliśmy martwi przed zabiciem?!
Mówi tak ten kto tam nie był nie czytał
sam nie przeżywał
- trudno wprawdzie od każdego
oczekiwać zrozumienia
ja proszę tylko by
słuchano z szacunkiem bez uprzedzeń
by zgłębiano realia które panowały Wtedy
a nie filozofie wokół nich – by zrozumiano że
żyć i umierać pośród tamtych okropności
kochać jeszcze życie
gdy już nie ma do tego powodów
to sens
potężniejszy od wszelkich burz uczuć
od wszystkiego co przez ludzi poznane
Halina Birenbaum
Jedźcie do Treblinki
Otwórzcie oczy szeroko
Wyostrzcie słuch
Wstrzymajcie oddech
wsłuchajcie się w głosy wydobywające się tam
spod każdego ziarenka ziemi –
jedźcie do Treblinki
Oni czekają na was, spragnieni głosu waszego życia
znaku waszego istnienia, kroku waszych nóg
ludzkiego spojrzenia
rozumiejącego, pamiętającego
powiewu miłości na Ich prochy –
jedźcie do Treblinki
z własnej, wolnej woli
jedźcie do Treblinki w potędze bólu nad okropnościami
tu dokonanymi
z głębi zrozumienia i serca, które płacze, nie godzi się
wysłuchajcie Ich tam wszystkimi zmysłami
jedźcie do Treblinki
opowie wam tam cisza zielona, złotawa lub biała
niezliczone opowieści
o życiu wzbronionym, niemożliwym – odebranym
jedźcie do Treblinki
spójrzcie, jak czas tam stanął
grzmiące milczenie umarłych
kamieni na model ludzkich postaci w tej głuszy
jedźcie do Treblinki odczuć to przez chwilę –
jedźcie do Treblinki
zasadzić kwiat gorącą łzą, westchnieniem ludzkim
przy jednym z kamieni upamiętnienia zgładzonych
ich popiołami i prochem
Oni czekają na was w Treblince
byście przyszli, wysłuchli ich opowieści unoszących się
w tej ciszy
przynieście Im za każdym razem
wieść o trwaniu waszego życia wtedy zabronionego
o miłości ożywiającej
jedźcie do Treblinki poprzez wszystkie pokolenia
nie zostawiajcie Ich samotnych –
Po powrocie z Polski, 19.09.1986
Halina Birenbaum
dostałam starą płytę
pieśni które śpiewano w domu
kiedyś dawno...
słowa i melodie
przenoszą do minionych dni innych
do dzieciństwa, rodziny
obrazów zamglonych z Wtedy –
słucham
strząsam z siebie czas
z drżeniem i łzami obejmuję
pustą przestrzeń
duchy
- dowód
że to wszystko naprawdę było
i ja
13 stycznia 1985
Halina Birenbaum
Ich popiół został zawieszony między
ziemią a niebem
jak cząsteczki kurzu rozkruszone
nie mam dokąd pójść zjednoczyć się
z ich wspomnieniem
położyć kwiat zapłakać
jakby Ich nie było nigdy na świecie
nie umarli
nie urodzili się
nie cierpieli
nie tworzyli
a ja depczę po tym gruncie dotykam go
stąpam odycham -
ja, dowód jedyny ich istnienia
Ich nagrobek-Macewa żywa
7 marca 1984
Halina Birenbaum
Cóż opowiem o Lublinie i Krakowie
O starej Wieliczce czy o teatrach w Warszawie
Gdy serce krwawi w usianej głazami Treblince
Na Majdanku zaczarowanym w koszmarnej ciszy
śmierci
Krzyczących do nieba baraków
W Oświęcimiu, na którego dźwięk
Dusza we mnie zamiera –
Jaki sens mają dobre wrażenia
Gdy ciążą na mnie miejsca i dusze wykreślone
z powierzchni ziemskiej
Jestem wszakże turystką grobów, nawet
Tych nieistniejących
30 sierpnia 1986
Halina Birenbaum
nie chciałam się wyróżniać
starałam się przystosować
zgnieść smutek który płacze we mnie
udało mi się uciszyć go
- dziś wiem że nie miałam racji
nie wykreśla się korzeni
to nie grzech być smutnym
gdy się jest kimś jak ja
„ocalałym z Zagłady”...
19 października 1982
Halina Birenbaum
dlaczego,
pytają mnie wiele razy
w Izraelu
dlaczego mimo okropności Zagłady
pragnęłam jeszcze żyć
jak to wyjaśnić?
urodziłam się, ujrzałam niebo i słońce
i tak bardzo pragnęłam ich znów i znów!...
4 września 1984
Halina Birenbaum
zdarza się, że sen atakuje
opada na serce
jak chmura
jak kamień
jak koszmar
- tej nocy stałam u progu krematorium
wysortowali – mnie na lewo
błagałam, szukałam kryjówki
plac był odcięty i głuchy, obwarowany
bez wyjścia, bez wyjścia
nie warto śnić
1 sierpnia 1982
Halina Birenbaum
Pisanie to moje ukojenie
jeszcze w getcie je odkryłam
po wojnie trudziłam sie tylko
odbudową życia
wróciłam do pisania w wieku starszym
dziś
przynosi mi ono utracone
w darze
Halina Birenbaum
nie uciekam do modlitw
nie palę świec
nie biorę udziału w akademiach
nie słucham
deklamacji referatów
a nie oddalam się
nie zapominam
nie jest dla mnie przeszłością
to co zdarzyło się Wtedy w Szoa
pamięć we mnie trwa potężnieje
pomimo lat
8 marca 1983
Halina Birenbaum
Mój syn ma dziś Bar-Micwa (konfirmacja)
nie mogłam zasnąć tej nocy
rozmyślałam
starałam się spojrzeć wstecz
w dal – porównywać
oczywiście moje próby były daremne
nie po raz pierwszy tak nie po raz ostatni
nerwy nerwy
można wziąźć pigułkę i będzie spokój
albo pokręcić się z boku na bok...
nie zasnęłam płakałam
może wcale nie chciałam zasnąć
chciałam płakać
chciałam być z moimi bliskimi
z tymi co mnie kochali
przypomnieć Ich sobie czuć Ich wokół siebie
a to jest możliwe tylko w ciemnościach bezsennej nocy
pragnęłam wyobrazić sobie co by było i jak
gdyby Oni dziś żyli
gdyby żyła moja Matka Ojciec
gdyby byli e mną w moje wszystkie święta
kiedy ślubowałam
gdy przyniosłam synów na świat
gdy prowadziłam po raz pierwszy do szkoły
i dziś w dniu syna Bar- Micwa?
- nie było Ich nigdy ze mną
w tych wielkich chwilach mojego życia
był zawsze ból łzy tęsknota
niezapomniane wieczne wspomnienia
i nigdy nie miałam prawdziwego święta
prawdziwej radości bo
w moim życiu była wojna getto Auschwitz
- nie, nie trzeba płakać ani brać lekarstw
to nie choroba nie nerwy – to rzeczywistość
poprzez wspomnienia Szoa
nie leczy się jej nie usypia ona
jest życiem
dziś mój syn ma Bar-Micwa, 13 lat
z Tamtych popiołów i krwi nie tylko
śmierć została - wyrosło nowe życie
żydowskie Dziecko nasz syn!
zwycięztwo nasze – święto!
do rana myślałam o tym aż zasnęłam
bez uspakającej pigułki –
15 września 1969
Halina Birenbaum
zawsze poważna
nie potafię się cieszyć
nie znam się na żartach
płaczę często
boję się niepotrzebnie
tonę wciąż w wspomnieniach
z lat Zagłady
jakaż to matka!
17 sierpnia 1984
Halina Birenbaum
Ja również jestem w twoich pieśniach
ty piszesz swoje pieśni – i ja też jestem w nich
poznaję w nich krajobraz swej duszy
moją melodię rytm
tyś napisał słowa zanotował doznania
one są twoje o tobie
ale też o mnie, moje
ja rozpoczęłam twą pieśń jak ktoś moją
i nie wiem już kto
mój ojciec - ojca ojciec?
ty Ich nie znałeś nigdy – dreszcz
wstrząsa mym ciałem
ale to należy do moich pieśni w twojej...
nie jesteś sam Oni są w tobie
w słowach które piszesz
chciałam ci o tym powiedzieć gdy śpiewano
po raz pierwszy twą piosenkę w radiu
miałam wtedy łzy w oczach i pragnienie dodać
coś o matce i o Zagładzie ale
nie można tak razem tutaj -
ty jesteś z tego kraju
stąd pochodzą twoje pieśni
jednak one są też skąd i ja przyszłam
i nasi bliscy nieznani tobie – masz ich w sobie
27 lipca 1982
Halina Birenbaum
nieraz ból aż rozsadza
nie ma żadnej władzy nad tęsknotą
łzy przepełniają i nie sprawiają ulgi
myśl przechodzi przez głowę żeby już nie być...
i wtedy pojawia się jakaś siła
obrazy we mnie
wpatruję się w nie całą sobą
prostuje się nagle, przysięgam
połknąć łzy – i opowiadać
tam wszystko było moje – inne
jakoś wydostałam się, sama
zraniona niezmiennie
w opowiadaniu odnajdę sens...
27 kwietnia 1983
Halina Birenbaum
zewsząd dowodzą mi że
wszystko jest nicością
przemienia się w nicość
nic nie warte -
nie słucham
nie wierzę
nie dam nigdy
odebrać sobie sensu
chwili - życia!
15 grudnia 1986
Halina Birenbaum
Brnę w świecie, który nie istnieje
Wciąż jeszcze wypatruję odpowiedzi
Szukam życia u umarłych
Po nocach nawiedza mnie
Sen i Jawa
Nie rozróżniam
Czy jestem tam – czy tutaj
Wszystko jest wymieszane
Wczoraj i dziś –
Wczoraj i dziś to jedno u mnie
5 lutego 1983
Halina Birenbaum
nie kocha się dlatego że
ktoś zginął w mękach w Szoa
że dokonał Wtedy jakiegoś czynu
same suche fakty nie zbliżają
musimy wiedzieć kim byli do czego dążyli
co myśleli dlaczego cierpieli jak reagowali
- nie kocha się dlatego że
ktoś zginął w mękach Zagłady
współczuć nie znaczy kochać choć
to bardzo wiele
8 marca 1983
Halina Birenbaum
Pamiętam siebie z warszawskiego getta
pamiętam siebie z owych lat
jako małą dziewczynkę
chodzącą po zgiełkliwych ulicach getta
mimo grozy
spoglądającą na ludzi
na te wielkie domy
na niebo i słońce zwykłe
Unosiłam ku nim twarz, ogrzewałam się
w tym dziwnym cieple
nocą gwiazdy liczyłam
i wróżyłam:
czy nadejdzie dla mnie jutro, czy
następnej nocy będę jeszcze żyła?
Pamiętam ludzi, którzy
przemykali przez zatłoczone ulice
ich ubrania, twarze – spojrzenia
Niezliczoną ilość razy przepychałam się
między nimi, przyglądałam
Pragnęłam wyrosnąć czym prędzej – aby im dorównać
Wydawali mi się wówczas potężni, wieczni
mimo tej trwogi
byli tak pełni życia, nieustannego ruchu
niepojętej pomysłowości
A potem widziałam te same ulice opuszczone
prowadzono mnie tymi martwymi ulicami
wśród gruzów spalonych domów
tych tłumów potężnych- już nie było między żyjącymi
tylko niebo zwyczajne
gwiazdy dalekie
i słońce
1 marca 1983
Halina Birenbaum
dobrze czuć życie w sobie
dzielić się doznaniami
przekazywać
rzeczywistość z Wtedy
dobrze że istnieję
cieszy mnie
każda odzyskana godzina
bo moje życie jest cudem
darem!
17 lutego 1983
Halina Birenbaum
moje pisanie dziś jest
pełne wykreśleń
rozważne bardziej jakbym
stała się dziś mądrzejsza
a w zasadzie...
pisanie moje jest pełne
skreśleń
jakbym mu się przyglądała z ubocza
obca –
mierzę każde słowo sprawdzam
zamiast odczuć i
przekazać co we mnie
moje pisanie jest pełne skreśleń
jest jednak lepsze od milczenia –
poprawiam wykreślam ale
wciąż mi strasznie bo
czy mogę skreślić z swego życia
Treblinkę Majdanek
Auschwitz?!
14 grudnia 1986
Halina Birenbaum
szarość za oknem
blisko
na widnokręgu duszy
daleki śnieg
w kraju gdzie mnie nie ma
ciepło przyjaciół serdecznych
w chmurach
przesyłane myśli
odebrane uściski
powiedziane w milczeniu słowa
znalezione w pocztowej skrzynce
tak często jednak
pustej –
18 grudnia 1986
Halina Birenbaum
...”przy kominku, „jesienne róże”
„stara płyta kręci się i szumi...”
chciałoby się uciec od tych dźwięków
ale równocześnie wchłonąć je do dna –
przedwojenne przeboje
„piosenki stare jak świat”
moich zgładzonych rodziców brata
ich ślad – dowód że byli
„stara płyta kręci się i szumi...
jest pęknięta tak jak serce me”
słowa banalnej piosenki czy
moja rzyczywistość?...
13 stycznia 1985
Halina Birenbaum
wróciłam do domu z ponownego spotkania
z dzieciństwem w Warszawie
z ostatnimi stacjami moimi
i moich bliskich
w obozach zagłady
wróciłam do domu skamieniała staruszka
nie mogę się otrząsnąć
znaleźć kąta by się ogrzać
mimo że mój dom jest ciepły i nie brak w nim
miłości
wróciłam do domu ze swej krótkiej podróży
w nieskończoność w Polsce
a teraz dzieciństwo i starość
na przemian
oplatają szaleńczo
tworząc pustkę wokół obcość bezpodstawną
wróciłam do domu po spotkaniu z dziewczynką
którą kiedyś byłam w Warszawie
i wskoczyłam wprost w starość
przeżywszy czterdzieści lat minionych
w ciągu jedenastu dni pobytu w kraju dzieciństwa
teraz muszę połączyć młodość ze starością
odnaleźć swe oblicze i miejsce ale
jak przeskoczyć przepaść?
a więc wróciłam do domu ze swej
krótkiej podróży
w nieskończoność w Polsce
czy wróciłam?
30 sierpnia 1986
Halina Birenbaum
kręcę się na tym świecie dziwnym
pośród żywych i martwych
pośród grobów i kwiatów
uśmiechów i łez
nie wiem co tu robię –
pomieszały mi się granice
nie wiem już dokąd właściwie należę...
a może to tylko tak
w moich błędnych myślach?
Halina Birenbaum
Linie po linii rozrzuciłam -
Mieszankę dziwną
Łez i uśmiechów dalekich
bólu tęsknoty
i obrazy które są tylko w pamięci jeszcze
jak kwiaty na wietrze
rozproszone
wiatrem na wszystkie strony
rozsiane
luty 1985
Halina Birenbaum
mój dom to ogród kwitnący
mój dom jest wspaniały
mój dom skąpany jest w słońcu
w jasności
jest pięknem – czytością – zrozumieniem
mój dom to twierdza bezpieczeństwa
źrodło błogosławionego natchnienia
to niezwykła stacja w burzliwym świecie
to miłość – to moje
istnienie
Herzliya, 6 lutego 1983
Halina Birenbaum
nawet gdy się śmieję
(czy warto się przyznać?)
ktoś się we mnie zjawia
podsuwa mi obraz zapach
odwraca mój wzrok
tam
gdzie łza się stała kamieniem a
dziś jest
oceanem
w Rzeszowie, 17 marca 1990
Collection of Poems in Polish
Halina Birenbaum
"Nie
o kwiatach"
(Not about flowers) BUS, Kraków 1993
"Jak można w słowach"
poems (How possible in words?) Centrum Dialogu, Kraków-Oświęcim 1995
"Echa dalekie i Bliskie -
Spotkania z młodzieżą"(Echo
from afar and from near – meetings with the youth) ( Znak, POM
Kraków 2001
"Niepoetyckie wiersze" "Non-Poetic Poems" - Poems Never Published Before
1
"Niepoetyckie wiersze" "Non-Poetic Poems" - Poems Never Published Before
2
Back to Halina Birenbaum Web Page
Władysław Szlengel, the Ghetto Poet
Last updated March2nd, 2009