הלינה בירנבאום

 

לילה בלתי רגיל של מאי

 

מקובץ שירי פולני "הדים רחוקים וקרובים" – פגישות עם נוער, הוצאה Znak

Echa dalekie i bliskie - Spotkania z młodzieżą 
Fundacja Kultury Crześcijańskiej Znak
Państwowe Muzeun Auschwitz-Birkenau
Fundacja Pamięci Ofiar Obozu Zagłady Auschwitz Birkenau 2001

 

בחדר נעים, שקט. תיקתוק חדגוני של שעון מתערבב בנשימת הילדים הישנים. חושך מסביב. לילה בלתי רגיל – שלא כבעונה זו בארץ – בחוץ יורד גשם שוטף. טיפות כבדות הולמות בגגות ויורדות במהירות על השמשות.

 

אויר צח, קריר ממלא את הדירה. התעטפתי בשמיכה, את ראשי הצמדתי לכרית החמה ואני מקשיבה לרעש הגשם הזועף הבלתי צפוי. ופתאם...

 

יורד גשם זעף. עננים כבדים כיסו את השמים, סוככו על העולם. נחשולי מים בלתי פוסקים יורדים על האדמה. במגרש המחנה עומדים בשורות אלפי אנשים מעונים, תשושים.

 

רגלים קפואות בנעלים רקובות, קרועות שוקעות בבוץ. המים חודרים מבעד לבגדים העלובים, זורמים על הראש, על הפנים, על הגוף העירום כמעט, הרזה. צמרמורות הקור והתקווצויות הרעב מטלטלות את האנשים. ה“Aufseherinnen”  - משגיחות ס"ס גרמניות לבושות במדים חמים ומעילי גשם ארוכים עם ברדסים ענקיים, שומרות עם נשק, שנעמוד ישר. סדר מוכרח להיות!

 

חולפות שעות. השמים מחשיכים מדי פעם יותר, גשמי הזעף גוברים ומתעצמים. מאות אנשים מתעלפים או מתים, כבר צונחים בחוסר אונים לתוך הבוץ. איש אינו מגיב. הגשם שוטף את הדמעות, הכאב, כל הרגשות. עיניים אבודי-שפיות מביטות בעקשנות בדלתות הצרות של הצריפים. על השפתיים מתרוצצת שאלה אילמת: כמה זמן עוד? מתי יבוא סוף הענוי הזה?

 

ופתאם - פקודה: לכרוע ברך! כולם על הברכיים!

 

במאמץ על-אנושי אנחנו קורעים את הרגליים המאובנות מהביצה. בקושי מצליחים לכופף את הרגלים הקפואות ולכרוע ברך בביצה החלקלקה. האבנים ננעצות בגוף, פצועות עד דם.

 

ושוב פקודה: ידיים למעלה! לכרוע ברך ישר! לקחת שתי לבנים בכל יד! והגשם שוטף – מבול. רוח מיללת ומצליפה. יורד הלילה.

 

על המגרש, בין הגוויות, כורעים ברך בביצה הטובענית אלפי אנשים מעונים, קומצים שפתיים עד דם. דמעות ודם מתערבבים עם הבוץ והמוות של המגפה הנאצית.

 

בחדר שקט, חמים. האם זה היה חלום? לא, זה היה אושויץ! טיפות גשם זועף בלילה רגוע של מאי העבירו אותי שוב למחנה ההשמדה.   

 

 


Auschwitz

.Corpses of prisoners found in block 11 after the liberation of the camp

 

 

Halina Birenbaum

AN UNUSUAL NIGHT IN MAY

It is quiet and cozy in the bedroom. The rythmical ticking of the clock blends with the steady breathing of my quietly sleeping children. It is an unusual night since – unlike in this season in Israel – it rains outside. The heavy raindrops are banging against the roof and quickly dribble down the panes. Fresh, cool air fills up the flat. I have wrapped myself in the quilt, nestled my head into a warm pillow, and I listen intently to the beating down of the unexpected rain. And suddenly...


It is a downpour rain. Heavy cloouds covered the sky and darkened the world. The unceasing streams pour onto the ground. Thousands of tormented and exhausted people stand in rows on the camp square.

The numb feet in the worn-out, rotten shoes get bogged down in the mud. The rainwater soaks through poor clothes, it dribbles down the heads, the faces, and the almost naked, gaunt bodies. The shivers of cold and the hunger cramps shake the prisoners. The "Aufseherins" – female SS-guards – wearing warm uniforms and waterproof coats with large hoods, weapons at their waists, make sure that we stand evenly, side by side. "Ordnung muss sein!" The order must be.

Long hours are passing by. The sky becomes darker and darker, the downpour intensifies. Dozens of people, collapsed or already dead, fall limply into the mud. No one pays any attention to it. The rain washes away the tears, pain and every feeling. Senseless eyes doggedly stare at the narrow barrack doors. A mute question plays on the lips: how much longer for? When will this torture come to an end?

Suddenly – a command is barked: Kneel! Everybody on their knees! With a superhuman effort we pull our numb feet out of this slippery swamp. With difficulty we manage to bend our stiffened knees to kneel down in the mud. The gravel cuts into the bleeding flesh.

Another command again: Hands up! Kneel straighten up! Take two bricks in each hand! And the rain continues pouring down. The wind howls and whips. The night is falling down.

Thousands of people are kneeling on the square in the swampy mud among the corpses. Their lips clenching in torture. Their tears and blood mixes with the mud and the death from the Nazi plague...


My room remains quiet and cozy. Was it a horrific dream? No, it was not. It was Auschwitz. It was that the drops of the pouring rain on this quiet night in May had taken me again into a death camp of the Shoah.

1967

Translated into English by Andrew Kobos – 2004



 

Halina Birenbaum

Majowa Noc

W pokoju jest cicho, przytulnie. Miarowe bicie zegara miesza się z równym oddechem śpiących spokojnie dzieci. Niezwykła noc, gdyż – jak nigdy o tej porze w Izraelu – na dworze leje deszcz. Ciężkie krople uderzają o dachy i szybko spływają po szybach. Świeże, chłodne powietrze wypełnia mieszkanie. Owinęłam się kołdrą, głowę wtuliłam w ciepłą poduszkę i wsłuchuję się w szum tej nieoczekiwanej ulewy. I nagle...

Leje deszcz. Ciężkie chmury pokryły niebo, przesłoniły sobą świat. Nieprzerwane strugi wody spływają na ziemię. Na placu obozowym stoją rzędami tysiące znękanych, wycieńczonych ludzi.

Nogi zdrętwiałe w przegniłych, podartych butach, grzęzną w błocie. Woda przesiąka przez nędzną odzież, spływa po głowach, po twarzach, po niemal nagich, wychudzonych ciałach. Dreszcze zimna i kurcze głodu wstrząsają ludźmi. "Aufzejerki", odziane w ciepłe mundury i długie, nieprzekalne płaszcze, z olbrzymimi kapturami, pilnują, z bronią u boku, abyśmy stali równo. Porządek musi być!

Mijają godziny. Niebo staje się coraz ciemniejsze, ulewa wzmaga się i wzmaga. Dziesiątki ludzi, omdlałych lub już martwych, padają bezsilnie w błoto. Nikt nie reaguje. Deszcz zmywa łzy, ból, wszelkie uczucia. Nieprzytomne oczy spoglądają uparcie na wąskie drzwi baraków. Na ustach błąka się nieme pytanie: jak długo jeszcze? Kiedy nadejdzie kres tej męki?

Nagle – komenda: klęczeć! Wszyscy na kolana! Z nadludzkim wysiłkiem wyrywamy zmartwiałe nogi ze śliskiego bagna. Z trudem udaje się zgiąć zesztywniałe kolana i klęknąć w błocie. Kamienie wbijają się w ciało, kalecząc do krwi.

I znów komenda: ręce do góry! Klęczeć równo! Wziąć po dwie cegły do każdej ręki! A deszcz leje jak z cebra. Wiatr wyje i chłoszcze. Zapada noc.

Na placu klęczą, wśród trupów, w grząskim błocie, tysiące ludzi, zaciskając w męce usta do krwi. Łzy i krew mieszają się z błotem i śmiercią od hitlerowskiej zarazy.

W pokoju jest cicho, przytulnie. Czy to był sen? Nie, to był Oświęcim! To krople ulewnego deszczu w spokojną, majową noc przeniosły mnie znowu do obozu Zagłady.

1967


Również w tomiku: Haliny Birenbaum, Echa dalekie i bliskie – Spotkania z młodzieżą, Wyd. Znak, 2002

 

 Last updated October 24th, 2005

 

Home

My Israel

Father

Album

Gombin

Plock

Trip

SHOAH

Communities

Heritage

Searching

Roots

Forum

Hitachdut

Friends

Kehilot

Verbin

Meirtchak

Treblink

Bialystok

Halina

Chelmno

Mlawa

Testimonies

Pesonal

Links

Guest Book

WE REMEMBER! SHALOM!